Po przerwie powracam do cyklu z opisami rzek w naszym województwie. Dzisiaj na okładkę idzie Odra, a konkretnie odcinek od Połęcka do Ujścia Nysy Łużyckiej, czyli całkiem spory kawałek wody. Zachęcam do przeczytania i komentowania.
"Odra na odcinku od Cigacic do ujścia Nysy Łużyckiej płynie na zachód, dlatego brzeg od strony Kosarzyna nazywany jest południowym. Wędkarzy więcej tu, niż na brzegu północnym. Decyduje o tym łatwość dojazdu.
"Odra na odcinku od Cigacic do ujścia Nysy Łużyckiej płynie na zachód, dlatego brzeg od strony Kosarzyna nazywany jest południowym. Wędkarzy więcej tu, niż na brzegu północnym. Decyduje o tym łatwość dojazdu.
Do
łowisk dojechać można w zasadzie nad samo ujście Nysy, asfaltem do
Kosarzyna, później polnymi drogami. Można też wyłącznie drogami
polnymi, od przystani promowej naprzeciwko wsi Połęcko wzdłuż wału
przeciwpowodziowego. Jadąc tędy co rusz będziemy mieli zjazdy nad Odrę,
do oczek wodnych na międzywalu lub dużych starorzeczy poza wałem. Za
pierwszym razem warto mieć przewodnika albo co najmniej połowę dnia
poświęcić na poznawanie terenu. Świetnych łowisk jest bez liku, ale
zawsze jest jakieś inne, lepsze od tego, w którym akurat łowimy.
Kto
zna Odrę w górę od Krosna Odrzańskiego i chciałby tę wiedzę dokładnie
przenieść na łowiska poniżej ujścia Bobru, może się srogo zawieść. Tutaj
Odra to zupełnie inna rzeka. Wprawdzie brzegi ma tak samo umocnione
kamieniami i ostrogami, ale jest o wiele większa, głębsza i szersza. Tu i
ówdzie baseny pomiędzy główkami wyglądają jak małe jeziorka. Piasek
nanoszony nurtem rzeki potworzył na nich wyspy i półwyspy. Na niektórych
rosną krzewy i drzewa, na wszystkich - gęste trzcinowiska. Główki są o
wiele dłuższe, często poprzerywane, szczyty mają zniszczone, więc
kamienie wyrwane przez lód zalegają w podwodnych rynnach.
Tej
rzeki trzeba się nauczyć, bo - inaczej niż kilkanaście lub
kilkadziesiąt kilometrów wyżej - główki i baseny nie są tu przypisane
jednej rybie. W Odrze poniżej Wrocławia baseny są o wiele mniejsze, a
główki znacznie krótsze. Tamtejsi wędkarze wiedzą, że – licząc od
zakrętu - pierwsza główka i pierwszy basen to królestwo sandacza, a
także suma, który zaszywa się w najgłębszych dołach. Dopiero drugi basen
to sandacze, leszcze, szczupaki i cała reszta. (Tutaj należy się
przypomnienie, że powyżej Wrocławia Odra to w zasadzie nie rzeka, tylko
paciorkowo ułożone zbiorniki zaporowe. Dopiero niżej, od zapory Wały
Śląskie w pobliżu Brzegu, rzeka płynie bez żadnych spiętrzeń, można by
powiedzieć, że naturalnie, gdyby nie regulacje i umocnienia brzegów). Tymczasem
poniżej ujścia Bobru w bardzo dużych basenach ryb jest rozmaitość.
Powód? W jednym takim basenie jest tyle ekotonów, ile w kilku basenach
poniżej Wrocławia (ekoton – styk dwóch środowisk, np. dna miękkiego i
twardego, głębiny i płycizny; w ekotonie żyje więcej gatunków niż w
środowiskach, które go tworzą). Sąsiadują tu więc, wcale sobie nie
przeszkadzając, leszcze z brzanami, szczupaki z okoniami, sandacze z
sumami. Najlepiej to widać z łódki, kiedy się obserwuje ekran echosondy.
Za główkami są sześciometrowe rynny, a tuż obok w nurcie głębokość
wynosi tylko cztery metry. Podwodne górki pomiędzy szczytami główek
wychodzą tuż pod powierzchnię, a od strony nurtu się urywają i niemal
pionowo spadają na pięć metrów.
Kiedy poziom wody jest niski, rzeka staje się czytelna, bo na powierzchni widać wszystkie nurty. I te, które powstają z odbicia od piaszczystych lub kamiennych brzegów, i te zbudowane z małych wirów kręcących się nad różnymi nierównościami dna. Na jeden basen dnia mało, żeby go chociaż jako tako obłowić.
Kto w te rejony zamierza się wybrać z własna łódką, będzie musiał ją zwodować z północnego brzegu, w Połęcku przy promie. Niewygodne to będzie wodowanie, bo na asfaltowym slipie wybudowano drewniany najazd na prom (rodzaj pomostu). Jadąc na wstecznym biegu trzeba się obok tego najazdu zmieścić z samochodem i przyczepką. Ale to jedyne takie miejsce, później są już tylko wyłożone kamieniami główki i baseny. Lekką łódkę można tam do wody donieść, ale ciężkiej łodzi raczej nie da się spuścić z przyczepy tak, żeby nie narobić przy tym jakiejś szkody.
W Połęcku, w prawo od promowej asfaltowej drogi, biegnie polny trakt najpierw przez wieś, później wzdłuż wału. Co jakiś czas są na nim przejazdy, którymi dotrzemy do rzeki, a trakt doprowadzi nas do miejsca, które tutejsi mieszkańcy nazywają strażnicą. Na wale przeciwpowodziowym stoi rozpadający się budynek, w którym kiedyś rzeczywiście była strażnica i urząd celny. Tutaj strażnikom było najwygodniej odprawiać jednostki wpływające na graniczną Odrę. Pozostał po nich rozwalający się budynek i trzy główki połączone kamiennym nasypem. W ten to sposób przy prawym, północnym brzegu Odry wędkarze otrzymali kilkusetmetrową opaskę, a za nią dwa zamknięte baseny. Podczas każdego przyboru woda je zalewa, a wraz z nią wpływają ryby i kiedy woda opadnie, już tu pozostają. Jest to więc dobre łowisko leszczy, okoni i szczupaków, na zewnątrz zaś, przy opasce, kleni i okoni, a w pierwszym za opaską otwartym basenie - sandaczy i sumów.
Za strażnicą nie ma już drogi wzdłuż wału. Co najwyżej można po jego koronie przejechać rowerem lub motocyklem. Jeżeli ktoś jest samochodem, to powinien polną drogą wrócić do asfaltu, a potem jechać do wsi Bytomiec i dalej do Krzesina. Stamtąd blisko już do brzegu Odry naprzeciwko ujścia Nysy Łużyckiej.
W
tym rejonie polne drogi ciągną się na rozległych obszarach i nie są
zbyt uczęszczane. Co gorsza, po każdym deszczu w wielu miejscach stają
się nieprzejezdne. Toteż jeżeli znajdziecie się tu po raz pierwszy, to
albo weźcie z sobą przewodnika, albo dokładnie wypytajcie miejscowych,
żeby później nie wracać na piechotę po ciągnik.
Trudny dojazd
powoduje, że przy północnym brzegu Odry łowią głównie wędkarze
miejscowi. A są to miejsca doprawdy piękne. W pobliżu Połęcka możemy
liczyć na suma, sandacza i bolenia, brzany są tu ogromne, a w dobrze
zanęcone miejsca podpływają, oprócz leszczy, także duże karpie.
Kiedyś przy południowym brzegu Odry był rewir ochronny dla sumów. Ciągnął się na przestrzeni kilku główek, w górę od ujścia Nysy Łużyckiej. Kilka lat temu rewir zniesiono, bo w Odrze sumów jest już tyle, że okres ochronny zupełnie wystarczy. Miejsce to często odwiedza p. Czesław Rippel. Złowił tu sporo sumów, sandaczy i boleni. Wędkuje z główek, ale jego ulubionym łowiskiem jest stumetrowa opaska kończąca się na ujściu Nysy. Dała mu wiele pięknych okazów. Jak mówi, w samym ujściu Nysy ryb jest o wiele więcej, ale łowić się tam nie da, tyle jest zaczepów. Jeżeli nie ugrzęźnie w nich powierzchniowy wobler, to na pewno wpłynie w nie zacięta ryba.
Ujście
Nysy Łużyckiej znajduje się na 542,4 kilometrze biegu Odry. To dobre
łowisko, ale jeżeli kogoś zawiedzie - bo przecież w rzece ryby potrafią z
godziny na godzinę zmienić swoje stanowiska i przesunąć się poza zasięg
wędki - to przy północnym brzegu znajdzie jeszcze jedno, na
przedłużeniu wsi Krzesin. Jest ono bardzo popularne zwłaszcza późną
jesienią, kiedy zasilają je ryby z Odry. W tym ogromnym starorzeczu
łowi się bardzo duże okonie, także spod lodu.
O samej Nysie Łużyckiej tuż przed jej ujściem do Odry nie ma co mówić. Brzegi wygładzone, zwłaszcza od strony niemieckiej, głębokość równa i niezbyt duża. Kilkadziesiąt metrów od ujścia stoi znak zakazu wpływania, bo to rzeka graniczna. Ale i tak nie byłoby po co tam wpływać, bo wędką wszędzie można sięgnąć z brzegu. Wiosną to dobre łowisko, ponieważ z Odry wszelakie ryby pchają się pod prąd na tarło. Latem jednak i jesienią interesujące jest tylko samo ujście. Można tam dotrzeć na dwojaki sposób: drogą lądową (od szosy Krosno Odrzańskie - Gubin należy się kierować na Kosarzyn) albo wodną, o ile ktoś ma motorówkę."
Źródło: http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/890
Łowiska w najbliższej okolicy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz