Pasek zakładek

wtorek, 21 lutego 2017

Kanał Dychowski

Jako, że na jeziorach jeszcze lód i nie mam okazji odwiedzania nowych, kontynuuje cykl z serii łowisk rzecznych. Tym razem chciałbym Wam przedstawić opis Kanału Dychowskiego, w którym jeszcze nie miałem okazji łowić. Zachęcam do przeczytania.

"Niedaleko miejscowości Krzywaniec Bóbr przegradza zapora. Za nią rzeka ma już dwa koryta. Stare  jest  prawie bez przepływu,  nowe to betonowy kanał doprowadzający  wodę do elektrowni szczytowo-pompowej w Dychowie. Jest długi na 20 kilometrów i szeroki na 20 metrów.

IMAGE
Kanał Dychowski wybudowano w latach trzydziestych. Na całej długości ma taki sam  przekrój o kształcie  trapezu. Jego brzegi to żelbetonowe płyty dosyć stromo opadające do wody. Kanał płynie przez  piaszczyste tereny, na których rosną iglaste lasy. W wielu miejscach są mosty,  którymi można swobodnie przejść na drugi brzeg. 

Trudno powiedzieć, że jest tu malowniczo, bo kanał jest szpetny, ale na pewno jest  cicho, czysto i przyjemnie, nawet kiedy pada, bo na piasku nie tworzą się kałuże. W kanale są ryby, ale mało kto je łowi. Dawniej i wędkarzy, i ryb było więcej, zwłaszcza brzan, z których Kanał Dychowski słynął.  Kiedyś jednak w elektrowni doszło do awarii i prawie całą wodę z kanału spuszczono. Stado brzan już się nie odrodziło. Obecnie wędkarze łowią tu głównie płocie i  leszcze, ale także klenie, okonie i szczupaki.



IMAGE
Ryby można łowić tylko tuż  przy betonowych płytach. I to jest cała tajemnica tego łowiska. W tym miejscu woda wytraca swój pęd i odkłada na ścianach dość grubą warstwę mułu, w którym ryby znajdują pokarm. Przyjezdni i wszyscy ci,  którzy tu bywają rzadko, nęcą daleko od brzegu,  gdzie grunt jest na ośmiu metrach. Tymczasem zanętę trzeba rzucać tak, żeby trafiła na betonową skarpę. Kule zanętowe (a w zasadzie placki) zatrzymają się  akurat tam, gdzie ryby cały czas przebywają, bo wybierają z mułu naturalny pokarm. Tak właśnie nęcą wszyscy miejscowi.



IMAGE
- Łowię tu niemal wyłącznie płocie i leszcze – mówi p. Mirosław Niemczyk z Lubska.  – Zanętę wrzucam jakieś trzy metry od brzegu. Kule osiadają w mule na skarpie, na głębokości czterech metrów. Stosuję zanętę sklepową, ale  wzbogacam ją  gotowanym pęcakiem, klejem i białymi robakami. Robaków nie dodaję zbyt dużo, bo szybko rozbijają kule. Jako przynęty używam gotowanego pęcaku.  Kiedy łowię płocie, na haczyk zakładam tylko jedno ziarnko.



Płocie łowię sześciometrowym batem z sześciogramowym zestawem, jeżeli woda ciągnie mocno, lub czterogramowym, kiedy płynie spokojnie. Zestaw wyważam jedną przelotową oliwką. Jest on tak wygruntowany, żeby oliwka zakotwiczyła się w mule.  15-centymetrowy przypon wystarcza, żeby brania były bardzo zdecydowane. Największe płocie, nawet 30-centymetrowe, łowi się tu w kwietniu. Później o dużą płoć jest trudno, natomiast mniejsze biorą cały czas i  na wszystko, wystarczy tylko zanęcić.
IMAGE

Leszcze łowię w tych samych miejscach co płocie, lecz  nęcę je przez kilka dni. Nie wiem,  gdzie przebywają przez cały dzień, ale w moim łowisku mam je między czwartą a siódmą rano. Później, kiedy  promienie słońca zaczynają padać na wodę, gdzieś znikają. Są ostrożne, chyba im za jasno, bo łowię je płytko. Zestaw leszczowy różni się od płociowego jedynie haczykiem.  Płocie łowię  szesnastką, leszcze dziesiątką. Na leszcze zakładam cztery ziarna pęcaku.


W kanale występują duże wahania poziomu wody. Zależą one  od tego, ile wody pobiera  elektrownia. Przy  największym zapotrzebowaniu sięgają nawet trzech metrów. Mają one duży wpływ na brania.  Gdy woda opada, ryby biorą bardzo słabo. Kiedy przybiera, brania są bardzo dobre. Złowione wtedy ryby mają w żołądkach, oprócz mojej zanęty, wiele żyjątek z mułu, które podnosząca się woda wypłukuje.

 IMAGE
Podczas przyboru pokazują się też  klenie i intensywnie żerują. Zbierają z powierzchni owady. To jedyny czas, kiedy na haczyk zakładam białe robaki, zmniejszam grunt i łowię na przepływankę. Zawsze mogę liczyć na kilka ładnych kleni.




Pan Emil Haber z Brzózki często łowi w Kanale Dychowskim  płocie i szczupaki. O  małe płotki, jak mówi,  nietrudno,  biorą cały czas. Duże trzeba mocno wabić.
IMAGE
Pszenicę gotuje razem z kaszą gryczaną. 
Jesienią p. Emil przyjeżdża tu na szczupaki. Łowi je na żywca  w pobliżu mostów. Tam bowiem, przy filarach, szczupaki mają swoje kryjówki. Dobre  są także zawirowania wody przy brzegu oraz te miejsca, gdzie kanał meandruje. Nie ma ich wiele, ale to są bankówki.



Kasza gotuje się szybciej, więc po rozgotowaniu działa jak klej. Z tych składników robi kule zanętowe. Kupnej zanęty używa do koszyczka, robi też z niej kule, które wrzuca tam, gdzie już leżą kulki z kaszy i pszenicy. Położona w jednym miejscu zanęta składająca się z pszenicy, kaszy gryczanej i mieszanki kupnej tworzy w szybko płynącej wodzie długą ścieżkę zapachową. P. Emil łowi na dwie wędki. Jedna z nich to spławikówka z zestawem tak przeciążonym, żeby ołów szorował po skarpie, a w zasadzie po mule,  który na niej leży. Drugą wędką jest  gruntówka z koszyczkiem.
IMAGE


Kanał Dychowski to dobre łowisko. Kto chce tu przyjechać, niech oprócz wędek zabierze również koszyk, bo  w pobliskich sosnowych lasach jest mnóstwo grzybów."







Źródło: http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/2080

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz